Wywiad z Bartkiem Bertolinem
Bartek to młody uczestnik programu Po Amputacji, który stracił kończynę w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Choć operacja pozbawiła go fizycznej części siebie, to nie zabrała mu jego największej pasji, jaką od zawsze było zdobywanie górskich szczytów. Do pierwszego dotarł już półtora miesiąca po wypadku. Jeszcze bez protezy, z wielką determinacją i ogromną siłą wsparcia żony. Jaka jest recepta na tak szybki powrót do sprawności po amputacji? Zapraszamy do lektury wywiadu!
Bartosz Kaczmarek: Jedną z przyczyn amputacji kończyny, tuż obok powikłań chorób przewlekłych są wypadki, do których dochodzi najczęściej podczas zdarzeń komunikacyjnych lub rzadziej, w pracy. Bartku, co u Ciebie było przesłanką do wykonania tej operacji, którą przecież traktuje się jako ostateczność w leczeniu?
Bartłomiej Bertolin: Z zawodu jestem górnikiem i to podczas pracy pod ziemią uległem wypadkowi. Moja prawa stopa została zmiażdżona przez ogromny fragment węgla, który osunął się od ściany. Początkowo liczyłem, że nie odbije się to jakoś znacząco na kondycji mojej kończyny, ale niestety się pomyliłem. Po ponad dwugodzinnej akcji ratunkowej przewieziono mnie do szpitala, gdzie w ciągu kilku minut wylądowałem na bloku operacyjnym. Na miejscu okazało się, że poza stopą, interwencji wymaga także moje podudzie. Lekarze zrobili wszystko, co było w ich mocy, a ja miałem czekać na przeszczep skóry, która miała zostać pobrana z mojego lewego uda. Pogodziłem się z tym i czekałem… do czasu, gdy zaczął mi doskwierać niemiłosiernie silny ból, jakiego jeszcze nigdy w życiu nie doznałem. Okazało się, że w miejsce rany wdało się zakażenie, które mogło doprowadzić do martwicy tkanek, a w konsekwencji amputacji całej nogi. Aby do tego nie dopuścić medycy poinformowali mnie o koniecznej amputacji stopy i podudzia.
Bartosz Kaczmarek: I co wtedy czułeś? Jak Twoje ciało i umysł zareagowały na decyzję o nagłej amputacji fragmentu kończyny?
Bartłomiej Bertolin: To był najgorszy dzień mojego życia. Nie wyobrażałem sobie dalszej egzystencji z jedną nogą i się na to nie zgadzałem. Przed operacją byłem bardzo aktywny fizycznie – biegałem, często jeździłem na rowerze i uwielbiałem wędrówki po górach. Na samą myśl o tym, że nic już nie będzie takie, jak przed wypadkiem, nie chciało mi się żyć. Pomimo jednak całego tego mojego nieszczęścia, które się we mnie tliło, mogłem liczyć na wsparcie najbliższych. To dzięki nim, 3 dni po amputacji wstałem z łóżka i zacząłem do siebie dopuszczać myśl, że moje życie nadal się toczy, a to jak je wykorzystam, zależy tylko ode mnie.
Bartosz Kaczmarek: Pierwsze godziny po operacji odjęcia kończyny to dla osoby, która tego doświadczyła koniec świata często połączony z niechęcią do rozmów z kimkolwiek i odczuciem potrzeby zaszycia się w swoim wewnętrznym bólu. Negatywne reakcje na tak traumatyczne wydarzenie, jakim jest amputacja mogą trwać dłużej lub krócej. Wszystko zależy od indywidualnego podejścia danej osoby, która przeżywa silny natłok myśli i emocji, połączonych z poczuciem strachu i bezradności. Bartku, jak poradzić sobie z tym wszystkim i w końcu zaakceptować rzeczywistość, w której się znalazło?
Bartłomiej Bertolin: W moim przypadku pomogła rozmowa z najbliższymi i dopuszczenie do siebie myśli, że z dwoma zdrowymi kończynami, czy bez, jestem tak samo dla kogoś ważny. Bardzo dużo dało mi również spotkanie ze specjalistami programu Po Amputacji, którzy krok po kroku wyjaśnili mi, jak powinienem dbać
o ranę pooperacyjną i kikuta, co robić, aby móc jak najszybciej zaprotezować kończynę, a przede wszystkim skąd pozyskać fundusze na zakup dobrej jakości protezy i rehabilitację. To było dla mnie niezwykle istotne, bo kompletnie nie miałem pojęcia, jak to wszystko ze sobą połączyć. Dzięki uczestnictwu w programie, stałem się podopiecznym Fundacji Moc Pomocy, która w krótkim czasie pozyskała dla mnie znaczną sumę środków na zakup odpowiedniego zaopatrzenia protetycznego. Nie mogę również nie wspomnieć o spotkaniu z Rafałem Mikołajczykiem, prezesem fundacji, który odwiedził mnie w moim rodzinnym domu i opowiadając swoją historię, stał się moim największym motywatorem. To właśnie wtedy naprawdę uwierzyłem, że z jedną kończyną również można prowadzić szczęśliwe życie i pielęgnować swoje pasje, również te związane ze sportem.
Bartosz Kaczmarek: Podstawowym celem po amputacji kończyny jest zaprotezowanie, które pozwoli wrócić do samodzielności i odzyskania maksymalnej sprawności. Proces przygotowania do pobrania miary na protezę trwa zazwyczaj od dwóch do dwunastu miesięcy i zależy od wieku, przyczyny i poziomu amputacji, stopnia aktywności przed operacją oraz odpowiedniego przygotowania kikuta. Chodzi tu przede wszystkim o wstępne zahartowanie, uzyskanie kształtu walca oraz wzmocnienie ogólnej kondycji fizycznej. Bartku, jak to wyglądało u Ciebie? Ile trwało przygotowanie do zaprotezowania?
Bartłomiej Bertolin: Cały proces przygotowania do zaprotezowania trwał u mnie nieco ponad dwa miesiące. Jeżeli chodzi o czynności związane z kikutem, to jestem niesamowicie wdzięczny Arielowi Zielonce z Orto-Pes za dokładne instruktaże i cierpliwość. Dzięki niemu wiedziałem m.in.: jak wykonywać terapię przeciwobrzękową, kompresować kikut, hartować skórę kikuta oraz czego używać do pielęgnacji blizny pooperacyjnej.
Kształt walca, który jest koniecznością, jeśli chodzi o protezowanie, wypracowywałem przy użyciu specjalnego linera kompresyjnego. Zauważyłem, że regularna kompresja nie tylko pozwoliła mi szybciej zaprotezować kończynę, ale i zapewniła lepsze ukrwienie kikuta, zmniejszając moje dolegliwości bólowe. W temacie hartowania kikuta, którego celem jest zmniejszenie wrażliwości skóry, wykonywałem delikatny masaż przy użyciu szorstkiego ręcznika, a z czasem miękkiej szczoteczki lub specjalnej piłeczki z wypustkami. Aby odpowiednio przygotować się fizycznie, tzn. m.in. wzmocnić zdrową kończynę oraz ogólną kondycję fizyczną, wziąłem udział w turnusie rehabilitacyjnym w Centrum Rehabilitacji Modus we Wrocławiu. Po zakończeniu procesu przygotowania do zaprotezowania, trafiłem do pracowni protetycznej Orto-Pes, gdzie po pobraniu miary na protezę i wykonaniu indywidualnie dopasowanej protezy, otrzymałem do testowania dwie stopy protezowe, z których po kilkudziesięciu dniach testowania, miałem zdecydować, która będzie dla mnie najbardziej komfortowa.
Bartosz Kaczmarek: Zadaniem protezy jest zastąpienie funkcji utraconej kończyny oraz umożliwienie życia jak dotychczas. Osoby aktywne przed amputacją, dzięki specjalnej sportowej stopie protezowej nie muszą rezygnować ze swojej pasji, jaką jest bieganie, czy długie, piesze wędrówki. Bartku, poruszasz się na protezie podudzia, czy zgodnie z zapowiedziami, umożliwia Ci ona życie bez ograniczeń?
Bartłomiej Bertolin: Zdecydowanie tak. Należy jednak mieć świadomość, że zanim będziemy w stu procentach wykorzystywać możliwości protezy, musimy nauczyć się nią posługiwać. Chodzi tu głównie o nabycie podstawowych umiejętności, takich jak jej zakładanie, ściąganie, czy wstawanie i siadanie
w protezie. To dopiero początek. Kiedy wypracowałem te czynności, przyszła kolej na płynne chodzenie po płaskiej powierzchni, wchodzenie i schodzenie ze schodów, a później próbę poruszania się
w protezie w terenie. Tego bałem się najbardziej, jednak dzięki mojej żonie, która cały czas mnie dopingowała, nie miałem z tym ostatecznie żadnych trudności. Podczas konsultacji w gabinecie protetycznym pokazywano mi, jak chodzić aby nie obciążać kręgosłupa, kolan i stawów skokowych zdrowej kończyny i tego pilnowałem.
Kluczem do sukcesu jest determinacja i intensywna rehabilitacja, a że przed amputacją byłem bardzo aktywny, to kwestie te nie stanowiły dla mnie większego problemu. Mało tego, muszę się pochwalić, że zaledwie półtora miesiąca po operacji, jeszcze przed zaprotezowaniem, zdobyłem górę Magurka w Beskidzie Małym. To był mój pierwszy mały wielki sukces. Do szczytu kolejnej doszedłem półtora miesiąca później. Była to góra Żar. Odległość ośmiu kilometrów pokonałem wówczas w nieco ponad dwie godziny. Jestem pewien, że to dopiero początek, jest jeszcze przecież tyle do zdobycia!
Bartosz Kaczmarek: Podsumowując, amputacja to skomplikowana operacja. Z jednej strony jest ostatecznością w leczeniu, która nierzadko ratuje przed martwicą tkanek i śmiercią, z drugiej pozwala wrócić do normalnego życia, realizacji swoich planów i rozwijania pasji i zainteresowań. Tak właśnie było w Twoim przypadku. Bartku, co powiedziałbyś osobom, które czekają na amputację, i dla których decyzja o amputacji sprawiła, że stracili oni chęć dalszego życia?
Przede wszystkim konieczne jest maksymalne skrócenie czasu żałoby po wypadku. To normalne, że początkowo jest ciężko, jak ze wszystkimi trudnymi doświadczeniami. Warto rozmawiać, dopuścić do siebie pomoc rodziny i osób, które naprawdę się na tym znają. Trzeba jak najszybciej wziąć się za siebie i pamiętać, że ciało, które się nie rusza, obumiera.
Bartosz Kaczmarek: Dziękuje za rozmowę!