Historia Grażyny
Projekt Asystentów Wsparcia rozpoczął się w 2021 roku. Jego celem jest wspomaganie osób przed i po amputacjach kończyn w jak najszybszym zaprotezowaniu i powrocie do aktywności życiowej i społecznej. Jest to przede wszystkim wsparcie i mentoring osób, które same przeszły przez taką operację i mogą się podzielić swoim doświadczeniem i cennymi wskazówkami. Dzisiaj rozmawiamy z jedną z beneficjentek Fundacji Moc Pomocy, która korzystała z pomocy Asystenta Wsparcia – Ani Klechy.
Grażyno, do niedawna nie wiedziałaś czym jest inicjatywa Asystentów Wsparcia, a dzisiaj możesz już nam o niej opowiedzieć z perspektywy beneficjenta pomocy. Opowiedz nam o początkach swoich problemów zdrowotnych, z którymi borykasz się od kilkudziesięciu już lat, prawda?
Jestem rencistką od 24 lat, ponieważ wtedy zachorowałam na reumatoidalne zapalenie stawów (RZS). Mówiąc w skrócie, jest to choroba związana z bólem i deformacją stawów. Mam dwoje wspaniałych, dorosłych już dzieci, dwoje wnucząt i wspaniałego męża. Z moją chorobą walczymy razem, zawsze są dla mnie wielkim wsparciem i nigdy nie zostawiają mnie samej w trudnych sytuacjach. Muszę tutaj dodać, że mój wspaniały syn był na zawołanie, wszędzie ze mną jeździł, a nawet na kilka dni przed amputacją konsultował mój przypadek u profesora Stanisława Raka w Warszawie, żeby mieć pewność co do słuszności decyzji.
Ale to chyba nie RZS było powodem, przez który amputowano Ci nogę?
Amputacja mojej kończyny była wynikiem zakażenia rany podczas zabiegu artrodezy stopy. Rana nie goiła się przez 6 lat, ciągła walka na antybiotykach i wielu innych terapiach, które miały pokonać intruza (gronkowca). Nigdy się z nim nie zaprzyjaźniłam ale nie myślałam, ze będzie tak złośliwy i doprowadzi do amputacji . Walczyłam z nim 6 długich lat, ale okazał się silniejszy. Kiedy organizm odrzucał już antybiotyki, zlecono mi zrobienie rezonansu magnetycznego. Pojechałam z wynikiem do mojego lekarza i dowiedziałam się, że nie ma czego ratować, stopa całkowicie zniszczona. Moja pierwsza reakcja, to krzyk, płacz i niedowierzanie, nie potrafiłam sobie tego wyobrazić, a co dopiero zaakceptować. Do szpitala trafiłam z początkiem sepsy, był to ostatni moment i znów musiałam brać antybiotyki. Dzień amputacji nie nadchodził ponieważ w szpitalu złapałam bakterię jelitową i kolejna dawka antybiotyków. Nie mogłam się z tym pogodzić, byłam bardzo sfrustrowana, wściekła na lekarzy, kłóciłam się z nimi i wszystkiemu zaprzeczałam. Nie da się opisać tego co czułam i przez co przechodziłam. Nie chciałam nawet rozmawiać z najbliższymi. Straszne było to czekanie.
Ale w końcu nadszedł ten dzień, co wtedy czułaś?
Przed amputacją, pożegnałam się z tą częścią nogi i uwieczniłam, robiąc zdjęcie z podpisem ŻEGNAJ. Nadszedł dzień amputacji, był to dzień urodzin, mojego kochanego śp. taty. Wszystko ze mnie zeszło, czułam że jest przy mnie i spokojna, pojechałam na salę operacyjną. Po amputacji, kiedy zostałam już przewieziona do pokoju, pojawił się bardzo silny ból, żadne leki mi nie pomagały, trwało to całą noc. Dopiero rano, kiedy przyszedł lekarz prowadzący, zmienił dawkowanie, poczułam ulgę.
Największy stres, niepewność i zwątpienie pojawiło się przed amputacją ponieważ nie wierzyłam czy sobie poradzę w funkcjonowaniu przy chorobie RZS. Moi najbliżsi byli cały czas ze mną i zapewniali mnie, że jak zwykle, przejdziemy przez to razem i DAMY RADĘ !!!!!!!!
I dałaś radę, co doskonale wiemy teraz, z perspektywy czasu. A jak było wtedy, bezpośrednio po amputacji?
Nie ukrywam, ze po wyjściu ze szpitala, było ciężko. Moje funkcjonowanie zupełnie się zmieniło, musiałam do czasu zaprotezowania poruszać się na wózku, ponieważ dysfunkcja stawów nie pozwala mi poruszać się o kulach. Początki fizycznie były trudne ale się nie poddawałam. Przychodziła do mnie rehabilitantka, córka mojej koleżanki, która bardzo mi pomogła ćwicząc ze mną. Następnie przyszedł czas, aby pomyśleć o protezie. Byłam podłamana kiedy dowiedziałam się jaki to duży koszt.
Tak, koszty protez są ogromne ale samodzielność i niezależność, a przede wszystkim sprawność, jest warta podjęcia prób finansowania tego. To był początek walki o lepsza przyszłość. Od czego zaczęła się ta droga?
Moja wspaniała córka, wpadła na pomysł, żeby poszukać fundacji. Do dzisiaj nie wiem, jak udało jej się znaleźć Fundację “Moc Pomocy”, która głównie pomaga osobom po amputacji. Kiedy się zdecydowaliśmy, skontaktowałam się z managerem rehabilitacji Bartkiem Kaczmarkiem i omówiliśmy wszystkie szczegóły. Po niedługim czasie zbiórka na protezę ruszyła. Była to jedna z najlepszych decyzji w moim życiu. Dowiedziałam się również, że Fundacja współpracuje również z różnymi protetykami na terenie całego kraju, którzy jak się okazało mogą na pierwsze spotkanie przyjechać do mnie. Wielki plus ponieważ poruszanie sprawiało mi wielką trudność. Po kilku dniach gościłam u siebie w domu Artura i Dominikę, wspaniali fachowcy i cudowni ludzie. Od managera rehabilitacji dowiedziałam się również, że skontaktuje się ze mną ASYSTENT WSPARCIA, ale nie miałam pojęcia kto to taki.
Kto wyjaśnił Ci ideę Asystenta Wsparcia?
Pierwsze informacje uzyskałam od Bartosza, ale to Ania Klecha wyczerpująco odpowiedziała na moje pytania w naszej rozmowie telefonicznej. Byłam przeszczęśliwa kiedy poinformowała mnie, że będzie moją opiekunką. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że będę miała obok siebie taką wspaniałą osobę. Od początku bardzo dużo mi pomagała, zawsze mnie wspiera i chwali, bo jej pomoc nie skończyła się wraz z zakupem protezy, ale trwa nadal. Cenię to, że w każdym momencie mogę się z nią kontaktować, użalać, zadawać pytania, na które nie znam odpowiedzi. Zawsze podnosi mnie na duchu.
Jak wpłynęła na Ciebie Ania i pomoc w ramach asysty osób z niepełnosprawnością?
Szczerze mówiąc, zgłaszając się do Fundacji nie miałam pojęcia, że takie osoby istnieją i nie spodziewałam się żadnej pomocy. A tymczasem uzyskałam wsparcie, którego potrzebowałam i zrozumienie, którego mi brakowało. Bardzo uważnie słucham i stosuję się do rad Ani, ponieważ kto może lepiej doradzić jak nie ona – dziewczyna, która znalazła się w podobnej sytuacji, ma podobne (jak nie takie same) doznania i przemyślenia. Jest moją MENTORKĄ i również cudowną, szczerą, prawdomówną i bardzo pozytywną osobą! Jestem bardzo szczęśliwa, że miałam możliwość poznania Ani, która zaraża mnie swoim optymizmem i pomaga mi pokonywać moje bariery. Wiem, że postępy w rehabilitacji, codziennym funkcjonowaniu, to też jej zasługa.
Co się zmieniło po amputacji? Czy dzisiaj możesz już z pewnością odpowiedzieć, czy coś dzięki niej zyskałaś?
Dzięki amputacji, moje życie się bardzo zmieniło. Poznałam wspaniałych i wartościowych ludzi . Bardzo dziękuję.
Dzisiaj odzyskałaś siły, swobodnie się poruszasz i możesz realizować swoje pasje. Opowiesz o nich?
Moją wielką pasją jest aranżacja wnętrz, podróże, książki i film. Choć jestem już osobą 50+ z wielką radością uczęszczam na lekcje języka angielskiego, co pomaga mi zachować jasność umysłu. Uwielbiam przebywać z ludźmi, rozmawiać i dzielić się doświadczeniami. Jestem osobą raczej kontaktową, ale zawsze miałam traumę przed publicznymi wystąpieniami. Radzę sobie ze stresem i nieśmiałością dzięki programowi wsparcia Asystenta.
Grażyno, życzymy Ci wielu wspaniałych przeżyć i możliwości dalszego rozwoju, bo jesteś wspaniała!