Bartek Bertolin o życiu bez kończyny, codziennych wyzwaniach i małych sukcesach
Bartek Bertolin to można rzec synonim wytrwałości, zaangażowania, kreatywności i szukania rozwiązań, a nie problemów. Ten 33-letni górnik udowadnia, że nawet po wypadku, w którym traci się kończynę, można się podnieść i prowadzić zupełnie normalne życie, osiągać sukcesy i zwiedzać świat. Kim jest prywatnie? Jakie cechy charakteru pomogły mu się pozbierać po wypadku i jakie rozwiązania protetyczne zaproponował, aby kontynuować pasję do jazdy na rowerze? Tego dowiecie się z dzisiejszego artykułu.
15 czerwca 2020 roku to pamiętna data w Twoim życiorysie. Zwyczajny poniedziałek, jakich jest dziesiątki w ciągu roku. Pracujesz w kopalni Brzeszcze i jak co dzień schodzisz pod ziemię, realizować założenia i cele na ten dzień. Pamiętasz ten dzień?
Jasne, że pamiętam. Rano odbyłem z kumplem 6 godzinną jazdę na rowerze szosowym po Beskidzie Śląskim. Ledwo zdążyłem wrócić przed pracą do domu. Nawet próbowałem załatwić urlop, ale niestety obłożenie na zmianie na to nie pozwoliło. W pracy wszystko przebiegało normalnie. Codzienna rutyna. Niestety w pewnym momencie wykonywanej pracy uległem wypadkowi. Pamiętam potworny ból i niekończący się czas akcji transportowania mnie z dołu kopalni na powierzchnię. To były dwie najdłuższe godziny mojego życia…
W wyniku wypadku trafiłeś do szpitala, gdzie po trudnej walce, lekarze jednak zdecydowali o amputacji części podudzia i stopy. Mam to za sobą, dlatego wiem, jakie to trudne „wstać”, otrzepać się i iść dalej. Jak sobie poradziłeś? A może nie radziłeś? Skąd czerpałeś siłę i motywację?
Zawsze moje życie związane było ze sportem i myślę, że to było kluczem do sukcesu. Początkowo ciężko było mi zaakceptować zaistniałą sytuację, ale trafiłem na Fundację Moc Pomocy i bardzo dużo dała mi rozmowa z jej założycielem Rafałem Mikołajczykiem, który jest para-kolarzem. To on tchnął we mnie wiarę, że po amputacji będę uprawiał sport oraz prowadził normalne życie. I tak krok po kroku zdobywałem sprawność utraconą w wyniku wypadku.
Jakie życie wiodłeś przed wypadkiem? Aktywne? Byłeś w ciągłym ruchu czy raczej typ kanapowca z Ciebie?
I jedno i drugie 🙂 W pewnym momencie mojego życia zapuściłem się i ważyłem już 97kg. Postanowiłem wziąć się za siebie i zacząłem biegać. Najpierw po płaskich, wiejskich drogach, a w miarę osiągniętej kondycji zacząłem biegać po górach. To bardzo trudna dyscyplina sportu, ale mogłem łączyć moją pasję do gór oraz sport w jedną całość.
Utrata nogi w tym przypadku musiała być traumatycznym przeżyciem, przynajmniej na początku? Zastanawiałeś się, czy kiedykolwiek dorównasz tej jakości życie sprzed wypadku?
Oczywiście. Na szczęście żyjemy w erze Internetu i bardzo szybko można znaleźć dużo filmików z osobami, które uprawiają sport na wyczynowym poziomie. Niestety droga do sprawności to długi i bardzo kosztowny proces.
Przez te 3 lata nauczyłeś się funkcjonować wykorzystując protezę. Właściwie wiedzieć normalne życie – rozwijasz swoją pasję i dzielisz się swoimi sukcesami prowadząc motywujące profile na social mediach. Wow! Opowiedz, jak wygląda Twoje życie?
W tej chwili jestem na rencie wypadkowej, ale kolarstwo to można powiedzieć praca na pełen etat. Ciągłe trening 6-7 razy w tygodniu skutecznie wypełniają mi czas w ciągu dnia. Do tego dochodzą częste wyjazdy na zgrupowania oraz wyścigi. Staram się również nie zaniedbywać mojej pasji do góry. Bardzo lubię wędrówki po górach z moją żoną Klaudią oraz cała rodzinką i znajomymi.
Jakie cechy osobowości pomogły Ci w życiu bez nogi?
Upór i wiara we własne możliwości. Ja myślę, że siła tkwi w psychice, a ja jestem typem człowiek co zawsze chce więcej i lepiej.
Jesteś parakolarzem, pokonujesz na rowerze ogromne dystanse. Skąd ta pasja? Jak się odnalazłeś w tej dyscyplinie? Ktoś Ci ją zasugerował czy po prostu zamiłowanie do roweru przed wypadkiem nie upadło i nie powstrzymało Cię przed powrotem na 2 kółka?
Jak już wcześniej wspominałem to Rafał Mikołajczyk po wypadku był moją inspiracją. Później poznałem również Rafała Wilka oraz całą resztę kadry narodowej w para-kolarstwie. Oni są dla mnie największą motywacją.
Z jakiej protezy korzystasz, aby móc uprawiać ten sport? Jest to dedykowana proteza do parakolarstwa czy klasyczna, ale dostosowana do możliwości roweru? Słyszałam, że masz udział w projekcie specjalnej protezy do parakolarstwa. Opowiedz więcej, proszę.
Wraz z Jerzym Horbulko i firmą Orto-Pes z Wrocławia stworzyliśmy pierwszą w Polsce protezę do jazdy na rowerze szosowym. Niestety nie ma gotowych rozwiązań dla para-kolarzy. Powstała specjalnie na moje potrzeby na bazie zdjęć oraz filmików z internetu. Jerzy jest wybitnym protetykiem, a ja wymagającym pacjentem co w efekcie doprowadziło do powstanie owej protezy.
Od prawie 10 lat jesteś w związku małżeńskim. Czy Twoja niepełnosprawność wpłynęła na Waszą relację?
Nie było łatwo, ale myślę że wypadek i utrat kończyny jeszcze bardziej nas do siebie zbliżyła oraz scementowała nasz związek.
Czy dzisiaj uważasz, że fakt braku kończyny wpływa na relacje czy to tylko „bariera wejścia”, a później związek właściwie wygląda identycznie jak w relacjach niedotkniętych chorobą, uszczerbkiem na zdrowiu?
To kwestia indywidualna. Po prostu trzeba szybko siebie zaakceptować i protezę uznać za swoją kończynę. Ja nie nazywam protezy „protezą” tylko po prostu nogą, zresztą jak cała moja rodzina.
Nie tylko angażujesz się w zawodowe projekty, ale też w sprawy społeczne. Wiele osób docenia sposób w jaki dzielisz się swoją wiedzą, doświadczeniem w ramach współpracy z naszą Fundacją Moc Pomocy. Opowiesz więcej o swojej roli w naszym zespole?
W fundacji biorę udział w programie #poamputacji oraz byłem jednym z wielu asystentem wsparcia. Dzieliliśmy się doświadczeniem z innymi ludźmi po świeżych amputacjach oraz pomagaliśmy odnaleźć się w nowej sytuacji życiowej.
A jakie wyzwania przed sobą stawiasz? Gdy spotkamy się za 10lat, to jakie etapy, sukcesy będziesz miał za sobą?
Moim największym marzeniem jest zostać Mistrzem Olimpijskim w para-kolarstwie i do tego będę dążył z całych sił. Chciałbym również dokończyć koronę Tatr, ponieważ zabrakło mi 4 z 14 szczytów do jej osiągnięcia. Na razie nie idzie to w parze z kolarstwem, ale na pewno kiedyś zrealizuję ten cel. Lubię wszelkiego rodzaju wyzwania, także nie wiadomo w jakim kierunku mnie poniesie w przyszłości.
Życzę Ci ich spełnienia! Dziękuję za rozmowę dodającą otuchy i motywacji.
Dziękuję.