Skip links

Wojciech Puto

13 sierpnia 2020 roku. To był jeden z upalnych dni lata. Powrót z pracy, spotkanie z kolegami nad rzeką, nic nadzwyczajnego… A jednak. Jeden niefortunny skok do wody i … w tym miejscu urywa się mój film. Kojarzę dźwięki straży, pogotowia, śmigłowca ratunkowego. I wreszcie pobudka w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym nr 5 im. Świętej Barbary w Sosnowcu. Z opowieści bliskich wiem, że operacja kręgosłupa trwała kilka godzin. Byłem w szoku – brak czucia w nogach, niemożność poruszania kończynami, nawet palce u dłoni odmawiają posłuszeństwa. A głowa? Z głową w porządku. W związku z tym pełna świadomość i wyrzuty sumienia. Po co, dlaczego, czemu to zrobiłem..? Bezsenność, ciągłe poczucie winy, brak możliwości poruszenia się, brak samodzielności, tylko stres, smutek, żal do samego siebie… To wszystko doskwierało mi przez pierwsze dni pobytu w szpitalu. Jedne błąd przewrócił moje życie do góry nogami. Zresztą nie tylko moje, ale i moich bliskich. Po tygodniu miałem zostać wypisany do domu, wszystko wskazywało na to, że już po paru dniach rozpocznie się moja droga powrotu do sprawności w ośrodku rehabilitacyjnym na Śląsku. To dawało mi nadzieję, że jeszcze mogę odwrócić los…  W poniedziałek, 17 sierpnia 2020 roku – pojawił się nagły problem z oddychanie. W wyniku zebrania się wydzieliny w płucach przestałem samodzielnie oddychać. Intubowany, podłączony do respiratora bez możliwości odłączenia go. Walka o oddech – walka o życie, która trwała kolejnych kilka dób. Nawet nie wyobrażam sobie co mogli czuć wtedy moi najbliżsi. W wyniku działań lekarzy i jakiegoś cudu wreszcie udało się oczyścić płuca i odłączyć respirator.

Teraz patrzę na ten nieszczęśliwy wypadek z innej perspektywy – trudno pogodzić się z diagnozą porażenia czterokończynowego, ale staram się nie marnować casu i każdego dnia walczę o to by być samodzielny i sprawny. Po 2 latach intensywnej rehabilitacji dostrzegam postęp jaki udało się osiągnąć dzięki wsparciu rodziny, specjalistów i dobrych ludzi, którym bardzo dziękuję za dotychczasową pomoc. W tym czasie korzystałem z obozów, na których uczyłem się samodzielnie poruszać i pokonywać bariery napotykane w codziennym życiu. Nie straciłem mojej wiary w to, że czeka mnie jeszcze wiele dobrego. Nie mogę pozwolić na to, by wypadek przekreślił moje życie. Pokonałem długa drogę by być tu, gdzie teraz jestem: fizycznie i psychicznie. Nie osiągnąłbym tego bez stałej rehabilitacji, dlatego będę dozgonnie wdzięczny za pomoc w zbiórce. Twoje wsparcie jest dla mnie szansą na lepszą przyszłość.

Wojtek.

Wpłać dowolną kwotę na rachunek Fundacji Moc Pomocy 
ul. Litewska 2/68
51-354 Wrocław

16 1020 5226 0000 6602 0635 0765 

z dopiskiem Wojciech Puto

Poznaj pozostałych podopiecznych

Grzegorz Błaszczyk

Grzesiek pochodzi z Wrocławia, ale mieszka obecnie w Pabianicach. 20 lat temu przyjechał na sześciomiesięczną delegację, podczas której poznał kobietę, która okazała się jego drugą

Dowiedz się więcej »

Waldemar Rożen

Nazywam się Waldemar. W tym roku skończę 54 lata. Mam dorosłego syna, z niepełnosprawnością w stopniu znacznym – trisomia dwudziestego pierwszego chromosomu, czyli zespół Downa.

Dowiedz się więcej »
Ta strona korzysta z ciasteczek. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że akceptujesz ich użycie.