Skip links

Wioletta Kaczmarek

Kobieta w T - koszuli ze słowami zrób to po swojemu.

Patrząc na zdjęcia Wioli z wakacji, chciałbym cofnąć czas do tamtych chwil. Wówczas zrobiłbym wszystko, aby uchronić moją ukochaną żonę przed tętniakami. Pierwszy akt naszej tragedii wydarzył się w 2016 roku, kiedy pękł mojej żonie jeden z nich. Wówczas sami lekarze byli w szoku, że żona wyszła z tego praktycznie bez żadnego uszczerbku na zdrowiu. Niestety, dalej było o wiele gorzej. Tego strachu, który wtedy czułem, nie da się porównać z żadnym innym uczuciem. Długo liczyłem, że to był jednorazowy incydent i najgorsze mamy za sobą.

Los jednak chciał inaczej. Drugi tętniak pękł 5 października 2019 roku i zniszczył nasze zwyczajne życie. Całe szczęście, że w tym czasie w domu był syn, który podjął się reanimacji Wioli do momentu przyjazdu karetki. Niestety, tym razem tętniak wywołał ogromne spustoszenie w organizmie żony. Ze śpiączki wybudzała się 2 miesiące, ale wróciła do nas i to jest najważniejsze, że żyje. Wierzymy, że uda nam się ją jeszcze odzyskać. Tak bardzo za nią tęsknimy. Wiola ma bardzo dużą wolę życia i chce bardzo stanąć na nogi. Nie pozwala jej w tym paraliż prawej strony ciała i afazja.

Rok 2020 wszystkim ludziom mocno dał się we znaki, ale tym, którzy potrzebują pomocy medycznej, szczególnie. Gdy w marcu pojawiła się w Polsce pandemia, jej rehabilitacja ograniczyła się jedynie do ćwiczeń w domu, a to zdecydowanie za mało. Wiola potrzebuje kompleksowej i intensywnej rehabilitacji i opieki. Każda godzina ćwiczeń to maleńki krok w kierunku powrotu do sprawności. Taki pobyt w ośrodku rehabilitacyjnym przekracza nasze możliwości finansowe, bo jest niesamowicie kosztowny. Stąd ta zbiórka, która jest trudna dla nas wszystkich. To prośba o pomoc dla mojej ukochanej żony i mamy naszych dzieci: Zosi i Olka. Oni jej potrzebują najbardziej.

Grzegorz, mąż Wioli

Wpłać dowolną kwotę na rachunek Fundacji Moc Pomocy 
ul. Litewska 2/68
51-354 Wrocław

16 1020 5226 0000 6602 0635 0765 

z dopiskiem Wioletta Kaczmarek

Poznaj pozostałych podopiecznych
Na zdjęciu po lewej stronie stoi mężczyzna w ciemnych okularach, najprawdopodobniej jest w trakcie zwiedzania. Na drugim zdjęciu ten sam mężczyzna siedzi na szpitalnym łóżku, z zamyśloną miną. Jest po amputacji lewego podudzia.

Janusz Strózik

Janusz to mężczyzna w sile wieku. Aktywny, ciągle w ruchu. Wraz ze swoją żoną uwielbiają poznawać nowe miejsca. Określają je jako wycieczki krajoznawcze. Jeżdżą zarówno po Polsce jak i za granicę.
Niestety od jakiegoś czasu choruje na cukrzyce. W ostatnim czasie choroba zaostrzyła swój przebieg. Janusz trafił do szpitala z poważnym stanem stopy cukrzycowej, starał się ją leczyć, ale bezskutecznie.

Dowiedz się więcej »
Na zdjęciu po lewej stronie stoi uśmiechnięta młoda kobieta. Jest na statku. Na drugim zdjęciu ta sama kobieta leży w szpitalnym łóżku. Ma zamknięte oczy, ma podpiętą rurkę tracheostomijną.

Justyna Jachimowicz

Wraz z Justynką i Naszą córką Martynką mieszkamy w Kłodzku. Cenimy sobie spokój i życie rodzinne. Bardzo cieszyła się na powiększenie rodziny, nosiła pod serduszkiem Naszego Synka. Pracowała zawodowo, prowadząc własną działalność – firmę sprzedażową, co dawało jej ogromne poczucie satysfakcji i poczucie niezależności.
21.09.2025 roku Nasze życie się zatrzymało. W 29 tygodniu ciąży lekarze musieli natychmiast wykonać cesarskie cięcie by ratować życie obojga.

Dowiedz się więcej »
Na zdjęciu po lewej uśmiechnięty blondyn w czarnej koszuli patrzy się w obiektyw aparatu. Po prawej ten sam mężczyzna leżący w szpitalnym łóżku, podpięty do wielu urządzeń monitorujących funkcje życiowe.

Kamil Schipplock

Kamil, dla bliskich Simi to chodząca dusza towarzystwa. Gdzie się nie pojawi tam emanuje pozytywną energią. Bardzo lubi żarty i żarciki. Z zawodu jest kucharzem i w tym zawodzie realizuje się od wielu lat.
22 września 2025 roku Kamil wyszedł z domu na spacer. Dzięki temu, że to małe miasteczko znajomi zadzwonili z informacją, że coś się chyba z Nim dzieje i trzeba go zabrać do domu. Trudno mu było utrzymać równowagę, bełkotał. Szybko zabrałam go z ulicy i natychmiast wezwaliśmy pomoc.

Dowiedz się więcej »
Ta strona korzysta z ciasteczek. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że akceptujesz ich użycie.