Wiktoria Stróżna opowiada o tym, jaką moc ma Twój 1,5%
Powiedzieć o niej „wojowniczka” to nic nie powiedzieć. Wiktoria, czyli zwyciężczyni, udowodniła nam wszystkim, że chcieć to znaczy móc. Mijają w tym roku 4 lata od wypadku komunikacyjnego, w konsekwencji którego Wiki straciła nogę na wysokości podudzia. Od tamtej pory wiedzie inne życie, ale wciąż zaskakuje swoim hurra-optymizmem i pozytywnym nastawieniem do wyzwań i tego, co przyniesie los. Spotkanie z nią to zawsze olbrzymia dawka śmiechu i motywacji. Nam zdradziła co dzisiaj robi, jakie aktywności podejmuje i na co przeznaczy tegoroczne wpłaty z rozliczeń 1,5% podatku.
Pamiętasz dzień wypadku? Co pomyślałaś po tym, jak dostałaś informację o amputacji nogi?
Dnia wypadku nie pamiętam. To miał być dzień jak każdy inny wtedy: praca, dom i pisanie pracy magisterskiej. To co pamiętam to obrazy, gdy już byłam w szpitalu. Wiele różnych kabelków, sufit sali szpitalnej, krążący wokół mnie obcy ludzie w maseczkach i czepkach, a także informacja o wypadku i koniecznej amputacji. Byłam przede wszystkim zdezorientowana i nie mogłam uwierzyć, że wypadek, o którym słyszę to mój wypadek, a wiadomość o amputacji była dla mnie totalnie druzgocąca. I pamiętam też tę moją bezradność, że ja kompletnie nie wiem co będzie dalej i to moje przerażenie, czy odnajdę się w tej nowej dla mnie rzeczywistości. Byłam przekonana, że to koniec mojego tak skrupulatnie zaplanowanego i satysfakcjonującego życia.
Kiedy zmieniło się to w motywację do pracy nad sobą, do dostrzegania pozytywów z sytuacji?
Długo nie mogłam tych pozytywów dostrzec. Głównie skupiałam się na tym, ile straciłam i w ogóle nie myślałam, że wszystko to co dobre jeszcze jest przede mną. Moją ogromną motywacją okazały się najbliższe mi osoby, ich wiara we mnie i pewność, że dam radę. Czasem myślę, że to właśnie ten doping dał początek mojej walce o siebie oraz swoją sprawność, aby znów być tą pełną pasji dziewczyną, którą wszyscy znaliśmy. A przy tym okazało się, że to wsparcie i obecność to właśnie dobre strony. Kolejnym pozytywem była nieoceniona pomoc Fundacji, dzięki której czułam się mniej zagubiona. Otrzymałam kontakt do wielu specjalistów, dzięki którym wiedziałam co robić na każdym etapie tego procesu. Poznałam również mnóstwo osób, których doświadczenia są podobne do moich i przekonały mnie do tego, że po amputacji można wciąż rozwijać się, spełniać się w każdej dziedzinie swojego życia, być cenionym za to kim się jest.
Pierwsze kroki na protezie przywróciły Ci nadzieję? Jakie towarzyszyły Ci wtedy uczucia?
Zdecydowanie. Chociaż te pierwsze kroki wcale nie były takie proste jak mi się wydawało, że będą. Do protezy musiałam się przyzwyczaić i oswoić z jej obecnością. Nawet dałam sobie namalować obraz Vincenta van Gogha na lejku protezowym 🙂 Odbierając protezę czułam ogromną ulgę, jak gdyby kamień spadł mi z serca. Chociaż dziś świetnie sobie radzę z protezą, jak i bez niej, to jednak wtedy był to dla mnie przełomowy moment.
Zdawałaś sobie wcześniej sprawę z kosztów, jakie generuje zakup protezy?
Domyślałam się, że zgromadzenie tak dużej sumy pieniędzy praktycznie „na już” może być trudnym zadaniem. Ponadto każda kolejna wymiana jednego elementu protezy to też kolejny wydatek. I co chyba najważniejsze, proteza jak każdy sprzęt, ma też swój czas eksploatacji, a to też oznacza konieczność ponownego zakupu poszczególnych elementów. O wszystkim co dotyczy protez dowiedziałam się od swojego protetyka – Jerzego Horbulko z firmy OrtoPes. Ceny konkretnych komponentów potrafią, na samym początku, bardzo przytłoczyć.
Skąd pozyskujesz środki na zakup protezy i jej modyfikacje? Czy korzystasz z opcji 1,5% podatku?
Głównie jest to zbiórka, którą założyć i rozpowszechnić pomogła mi fundacyjna drużyna, a następnie ogrom ludzi poprzez udostępnienia. Bez takiego wsparcia nie miałabym możliwości nawet wyboru pomiędzy opcjami komponentów, które teraz tworzą moją protezę.
Na co jeszcze przeznaczasz wsparcie finansowe?
Zebrane środki przeznaczam na treningi, które ogromnie poprawiają moją sprawność ogólną, wizyty u fizjoterapeuty, a co najważniejsze również dzięki tym zgromadzonym środkom mogę korzystać z pomocy psychologicznej.
Jak dzisiaj wygląda Twoja codzienność?
Na co dzień studiuję fizjoterapię na wrocławskim AWF-ie. Nigdy przedtem nie rozważałam możliwości studiowania tego właśnie kierunku. Jednak, gdy sama zostałam pacjentką i miałam okazję poznać wiele wspaniałych fizjoterapeutek oraz wielu fizjoterapeutów to wtedy ogromnie doceniłam pracę każdej i każdego z nich, a oprócz tego chciałam móc podzielić się własnymi doświadczeniami wraz z innymi. Gdy tylko mogę pracuję jako animatorka. A od roku w moim życiu króluje ampfutbol, czyli piłka nożna. Ampfutbol odmienił mój sposób postrzegania siebie po amputacji, stał się źródłem motywacji do zdecydowanie częstszej aktywności fizycznej, poczucia większej sprawczości oraz akceptacji. I choć wcześniej nie grałam w piłkę nożną, to teraz zupełnie nie wyobrażam sobie bez niej swojej codzienności.
Poza obowiązkami masz też czas na hobby? Jak z aktywnością? Udaje Ci się zdobywać szczyty w dalszym ciągu?
Oczywiście, pomimo że tego czasu bardzo często brakuje. Aktywność fizyczna stała się moim nowym hobby, bo prócz treningów piłkarskich, zaczęłam regularnie ćwiczyć na siłowni i odkryłam, że sprawia mi to dużą frajdę. Gdy przekazano mi informację o amputacji pierwsza obawa jaka się pojawiła to ta dotycząca górskich wędrówek, czy jeszcze kiedykolwiek wybiorę się w góry, bez których nie wyobrażam sobie życia. Gdy tylko odebrałam protezę i poczułam się z nią pewnie to ruszyłam zimą w Izery – udało się, wróciłam na górskie szlaki, a moje obawy zniknęły. Potem poznałam Ewę Harapin (@harapinstory), jedną z inicjatorek górskich wypraw w kobiecym gronie i tak dołączyłam do grupy Jedną nogą na szczycie. Dzięki wielkie Ewa, wspaniale jest znów być na szlaku.
Nie tylko realizujesz się na uczelni, uczysz się samodzielności i akceptacji. Dzisiaj dzielisz się swoim doświadczeniem i motywujesz innych. Jak to się zaczęło? Opowiedz o swoich działaniach prospołecznych.
Rozpoczęło się od fundacyjnego projektu Asystenci Wsparcia, w który zaangażowałam się, aby móc oddać innym część swojej determinacji. Ja sama wkraczając w świat osób po amputacji nie znałam nikogo wśród przyjaciół czy rodziny kto mógłby ze mną o tym porozmawiać, potem oczywiście się to zmieniło i pamiętam, że ten kontakt osób, które podzielić się ze mną swoimi historiami, odpowiedzieć na nurtujące mnie pytania, był dla mnie nieocenionym wsparciem. Zdarza się również, że jako zawodniczka amfutbolowego Śląska Wrocław pojawiam się w szkołach i mogę przedstawić swoją pasję i pokazać dzieciakom, że mimo co by się nie wydarzyło to należy zawsze iść do przodu i nie poddawać się. Fizjoterapeutką dopiero będę, ale już teraz podczas realizowania obowiązkowych praktyk dostrzegam, że moja proteza, której się tak bałam, staje się moim atutem i może motywować innych do działania
O czym marzysz? Do czego dążysz w tym 2024 roku?
Przede wszystkim marzę o zdobyciu swojej pierwszej bramki w barwach klubu WKS Śląsk Wrocław Amp Futbol, trzymajcie mocno kciuki, aby to marzenie udało się zrealizować jeszcze w tym sezonie:) Myślę, że rok 2024 może przynieść mi dużo zupełnie nowych doświadczeń – za mną pierwszy, zagraniczny lot samolotem, ale nie ostatni. Może to też właśnie ten rok, w którym spróbuję swoich sił także w innych dyscyplinach sportowych, bo chyba nieoczekiwanie, złapałam tego sportowego bakcyla. Jeżeli jakikolwiek pomysł pojawi się w mojej głowie to z pewnością go zrealizować z odwagą i otwartością, bo najważniejsze, aby wierzyć w siebie i swoje możliwości niezależnie od tego co nas spotyka.