Skip links

Wiktor Szopiński

Starszy mężczyzna na wózku z kotem na kolanach.

Nazywam się Wiktor i od dwóch lat jestem na mogłoby się wydawać wyczekiwanej emeryturze. Całe życie ciężko pracowałem w magazynie, codziennie dźwigając ciężki towar. Odliczałem dni do emerytury licząc w końcu na wytchnienie, niestety nie sądziłem wtedy, że zacznie się u mnie pasmo nieszczęść. Najpierw zachorowałem na nadciśnienie i cukrzycę, ale nie to było najgorsze. Niespodziewanie zmarła mi ukochana żona, syn wyjechał na studia do miejscowości oddalonej o 600 km. Zostałem zupełnie sam, a z domu pełnego szczęścia pozostała samotność i smutek. Myślałem, że najgorsze mam już za sobą, ale niestety z powodu martwicy tkanek trzeba było amputować nogę.

Po amputacji musiałem przeprowadziłem się do syna, który mieszka wraz z żoną i dwójką małych dzieci. Muszę zrobić wszystko by móc się usamodzielnić. Chce wrócić do swojego domu, ale wiem, że bez protezy nie jest to możliwe. Mieszkam na 3 piętrze. bez windy i codzienne obowiązki, takie jak zrobienie zakupów, są dla mnie ogromnym wyzwaniem. Jeszcze trudniejsze są wizyty u lekarza – nie jestem w stanie sam na nie dotrzeć. Ograniczenie samodzielności jest dla mnie bardzo bolesne, muszę mierzyć się ze świadomością bycia zależnym od innych. Moim największym marzeniem jest spokojne życie we własnym mieszkaniu, ale na ten moment to bardzo odległa wizja. Jedyną nadzieja dla mnie jest proteza, która jest rozwiązaniem wielu moich problemów. To dałoby mi chociaż namiastkę normalności. Niestety, to wielki wydatek, na który ze skromnej emerytury nie mogę sobie pozwolić. Chciałbym wierzyć, że wyczerpałem już limit nieszczęść

Wpłać dowolną kwotę na rachunek Fundacji Moc Pomocy 
ul. Litewska 2/68
51-354 Wrocław

16 1020 5226 0000 6602 0635 0765 

z dopiskiem Wiktor Szopiński

Poznaj pozostałych podopiecznych
Na zdjęciu po lewej stronie stoi mężczyzna w ciemnych okularach, najprawdopodobniej jest w trakcie zwiedzania. Na drugim zdjęciu ten sam mężczyzna siedzi na szpitalnym łóżku, z zamyśloną miną. Jest po amputacji lewego podudzia.

Janusz Strózik

Janusz to mężczyzna w sile wieku. Aktywny, ciągle w ruchu. Wraz ze swoją żoną uwielbiają poznawać nowe miejsca. Określają je jako wycieczki krajoznawcze. Jeżdżą zarówno po Polsce jak i za granicę.
Niestety od jakiegoś czasu choruje na cukrzyce. W ostatnim czasie choroba zaostrzyła swój przebieg. Janusz trafił do szpitala z poważnym stanem stopy cukrzycowej, starał się ją leczyć, ale bezskutecznie.

Dowiedz się więcej »
Na zdjęciu po lewej stronie stoi uśmiechnięta młoda kobieta. Jest na statku. Na drugim zdjęciu ta sama kobieta leży w szpitalnym łóżku. Ma zamknięte oczy, ma podpiętą rurkę tracheostomijną.

Justyna Jachimowicz

Wraz z Justynką i Naszą córką Martynką mieszkamy w Kłodzku. Cenimy sobie spokój i życie rodzinne. Bardzo cieszyła się na powiększenie rodziny, nosiła pod serduszkiem Naszego Synka. Pracowała zawodowo, prowadząc własną działalność – firmę sprzedażową, co dawało jej ogromne poczucie satysfakcji i poczucie niezależności.
21.09.2025 roku Nasze życie się zatrzymało. W 29 tygodniu ciąży lekarze musieli natychmiast wykonać cesarskie cięcie by ratować życie obojga.

Dowiedz się więcej »
Na zdjęciu po lewej uśmiechnięty blondyn w czarnej koszuli patrzy się w obiektyw aparatu. Po prawej ten sam mężczyzna leżący w szpitalnym łóżku, podpięty do wielu urządzeń monitorujących funkcje życiowe.

Kamil Schipplock

Kamil, dla bliskich Simi to chodząca dusza towarzystwa. Gdzie się nie pojawi tam emanuje pozytywną energią. Bardzo lubi żarty i żarciki. Z zawodu jest kucharzem i w tym zawodzie realizuje się od wielu lat.
22 września 2025 roku Kamil wyszedł z domu na spacer. Dzięki temu, że to małe miasteczko znajomi zadzwonili z informacją, że coś się chyba z Nim dzieje i trzeba go zabrać do domu. Trudno mu było utrzymać równowagę, bełkotał. Szybko zabrałam go z ulicy i natychmiast wezwaliśmy pomoc.

Dowiedz się więcej »
Ta strona korzysta z ciasteczek. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że akceptujesz ich użycie.