Skip links

Weronika Różycka

Kobieta w szpitalnym łóżku z obsadą na nogę.

Od 14 roku życia, niczym cień, towarzyszy mi choroba ukryta pod tymi czterema literami – CRPS (ang. Complex Regional Pain Syndrome).

Ten „nieproszony gość” rozwija się na skutek traumy fizycznej dla organizmu, takiej jak uraz mięśniowo-szkieletowy lub nerwowy, operacja czy złamanie kości. U mnie był to zabieg operacyjny palucha stopy prawej. To wtedy po raz pierwszy pojawiła się u mnie nadwrażliwość kończyny na zimno i dotyk (do tego stopnia, że włożenie skarpety, czy prysznic zmienia się w bardzo bolesne doświadczenie), przykurcze mięśniowe, zmiany troficzne w obrębie skóry i paznokci, nieustępująca opuchlizna, ale przede wszystkim – ból.

Intensywny, palący, towarzyszący mi 24 godziny na dobę, niemożliwy do opanowania w pełni jakimikolwiek lekami przy stanie obecnego rozwoju medycyny. Ból CRPS opisany został jako najsilniejszy według skali McGilla używanej do pomiaru intensywności dolegliwości bólowych, otrzymawszy 42/50 punktów, wyprzedzając tym samym złamanie kości o 22 punkty i amputację palca o dwa.

Swoją diagnozę usłyszałam po 8 miesiącach szukania i konsultacji z wieloma specjalistami, tym samym dowiadując się, że moja choroba przeszła już do fazy trzeciej, gdzie wyleczenie jest niemożliwe do osiągnięcia.

Pomimo wielu prób różnego leczenia mniej i bardziej inwazyjnego na terenie Polski oraz za granicą, choroba zaczęła postępować, wywołując inne schorzenia (takie jak np. dystonia) i atakując inne obszary mojego ciała.

Na pierwszy ogień nieudanej walki z chorobą poszła moja stopa, która w wyniku działań CRPS znalazła się w stanie niekorektywnego skrzywienia do pozycji końsko-szpotawej.

Dodatkowo od marca 2021 roku żyłam z ciągłym i niemożliwym do ustabilizowania zwichnięciem, stanem po trzech złamaniach, zmianach zwyrodnieniowych. Przeszłam wiele nieudanych operacji, ostatecznie trafiłam na specjalistę, który wykonał artodezę barku – polegające na usztywnieniu stawu.

Przez chorobę ze sportowca (jeździłam konno, pływałam, biegałam) stałam się osobą niemobilną, zależną od innych. Jednak wsparcie rodziny i najbliższych przyjaciół nie pozwoliło mi się poddać. Musiałam podjąć trudne decyzje, których teraz nie żałuję.

Na amputację zdecydowałam się sama. Dzięki temu zabiegowi stałam się bardziej mobilna, mój ból znacząco się zmniejszył. Stałam się aktywniejszą uczennicą – w tym roku napisałam maturę międzynarodową – a to dopiero początek moich dalszych planów.

Marzę o pójściu na studia medyczne, ponieważ w przyszłości chciałabym zostać lekarzem i pomagać ludziom z rzadkimi chorobami przewlekłymi. Do tego czasu działam i szerzę świadomość na temat swojej choroby i życia z nią w internecie – prowadzę konto na Instagramie (@life.with.crps), na które zapraszam wszystkich zainteresowanych, chcących poczytać o mojej medycznej historii.

Drugim marzeniem, które możemy wspólnie zrealizować dzięki Twojej pomocy, jest POWRÓT DO SPOTU. Wymaga to ode mnie zakupienia sportowej protezy, na którą ja i moja rodzina nie mamy środków finansowych. Dlatego zwracamy się do Was o pomoc, która nie pozwoli chorobie odebrać moich marzeń. Chcę być aktywna zawodowo i realizować swoje pasje – doświadczać tego niesamowitego uczucia wolności i swobody towarzyszącego bieganiu. Bardzo mi tego brakuję…

Będę niezmiernie wdzięczna za każdą okazaną pomoc!

Wpłać dowolną kwotę na rachunek Fundacji Moc Pomocy 
ul. Litewska 2/68
51-354 Wrocław
16 1020 5226 0000 6602 0635 0765 

z dopiskiem Weronika Różycka

Poznaj pozostałych podopiecznych
Na pierwszym zdjęciu około 40 letni mężczyzna siedzi na szpitalnym łóżku. Nie ma lewej ręki. W jego oczach widać zamyślenie. Na drugim zdjęciu ten sam mężczyzna siedzi na zewnątrz, ubrany w odblaskową, roboczą kurtkę i czapkę delikatnie się uśmiecha patrząc gdzieś w dal.

Marcin Kaczmarek

Mam na imię Marcin. Mieszkam w Zelewie, to mała wieś na Kaszubach. Moja najbliższa Rodzina to Siostra, na którą zawsze mogę liczyć. Nasi Rodzice zmarli, a ja dostałem w spadku gospodarstwo rolne po Wujku. Z wykształcenia jestem murarzem.
Podczas sianokosów miałem nieszczęśliwy wypadek, który całkowicie zmienił moje życie. Jedna z maszyn dosłownie wciągnęła mi rękę. Trafiłem do szpitala. Mimo próby podjętej podczas operacji nie udało się jej uratować.

Dowiedz się więcej »
Na pierwszym zdjęciu widzimy mężczyznę leżącego w szpitalnym łóżku, podłączonego do aparatury monitorującej czynności życiowe. Na drugim ten sam mężczyzna uśmiecha się i trzyma na rękach małą dziewczynkę.

Marek Słomiński

Marek za miesiąc będzie obchodził sześćdziesiąte czwarte urodziny. Przez wiele lat pracował jako palacz, a potem jako brukarz. W 2020 roku przeżył ogromną tragedię, śmierć żony. Od 2021 roku jest na rencie. Bardzo żywiołowy, empatyczny i kochany.
2 sierpnia 2025 roku bawiliśmy się na weselu w gronie rodzinnym. Niestety o 8 rano zabrano go do szpitala z powodu nagłego zatrzymania krążenia. Spędził kilka dni na oddziale wewnętrznym, ale jego stan się pogorszył, podłączyli respirator i przenieśli Marka na oddział intensywnej terapii.

Dowiedz się więcej »
Na pierwszym zdjęciu Mężczyzna jest podpięty do aparatury wspomagającej. Ma otwarte oczy. Na drugim zdjęciu mężczyzna siedzi i się uśmiecha.

Marcin Kuflowski

Marcin jest pozytywnym, spokojnym człowiekiem. To ogromny pasjonat sportu. Globalnie jest fanem piłki nożnej, a konkretniej klubu z Manchesteru. Natomiast lokalnie całym sercem za koszykarzami z wałbrzyskiego Górnika. W wolnym czasie chętnie spędza czas na świeżym powietrzu, szuka przeróżnych możliwości nowych aktywności. Uwielbia spacerować, to jego sposób na ładowanie energii.W drugiej połowie czerwca był na urlopie. Miło spędzał czas. Nic nie zwiastowało tego co się wydarzy. 21.06.2025 r. Wystarczyła krótka chwila nieuwagi, utracona równowaga…

Dowiedz się więcej »
Ta strona korzysta z ciasteczek. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że akceptujesz ich użycie.