
Rola trenerów mentalnych w procesie rehabilitacji – rozmowa z Bartkiem Kaczmarkiem
Powrót do sprawności po urazie to nie tylko fizyczna walka z ograniczeniami ciała. To również – a może przede wszystkim – proces psychiczny. Zmaganie się z emocjami, lękiem, złością, niepewnością. Codzienne odnajdywanie motywacji tam, gdzie jeszcze wczoraj było tylko zmęczenie. Dlatego w Fundacji Moc Pomocy wiemy, jak ogromną rolę odgrywa trener mentalny – osoba, która wspiera nie mięśnie, ale serce i głowę.
Jednym z takich wyjątkowych ludzi jest Bartek Kaczmarek – trener mentalny, menedżer rehabilitacji, praktyk z ogromnym doświadczeniem i empatią. Współpracuje z podopiecznymi Fundacji oraz ich rodzinami, łącząc wiedzę psychologiczną, technologiczną i życiową uważność. W naszej rozmowie opowiada o swojej roli w procesie zdrowienia, o sile psychiki, ale też o tym, jak ważne jest, by nie zostawać z tym wszystkim samemu.
Bartosz Kaczmarek i jego przemyślenia na temat roli trenerów mentalnych
Zacznijmy od podstaw – kim właściwie jest trener mentalny i jaka jest jego rola w procesie powrotu do sprawności po wypadku czy urazie?
Trener mentalny to osoba, która towarzyszy pacjentowi w najtrudniejszych momentach nie tylko fizycznej, ale i emocjonalnej rekonwalescencji. Pomagam ludziom odnaleźć wewnętrzną motywację, odbudować poczucie sprawczości i odnaleźć sens w nowej rzeczywistości. Po urazie wiele osób czuje się zagubionych, przytłoczonych – moja rola to uporządkowanie tych emocji i stworzenie przestrzeni do pracy nad sobą. Często jestem pierwszym, który mówi „damy radę” i naprawdę pokazuje, jak to zrobić krok po kroku.
Dlaczego tak ważne jest, by w rehabilitacji nie skupiać się wyłącznie na ciele, ale też zadbać o psychikę pacjenta? Co się dzieje „w głowie” osoby, która doświadcza nagłej zmiany sprawności?
Ciało nie wraca do sprawności bez udziału głowy – to prosta prawda. Nagła utrata sprawności burzy wszystko: poczucie tożsamości, bezpieczeństwa, przyszłości. Pojawiają się lęk, złość, żal – to zupełnie naturalne. Jeśli tych emocji nie zauważymy i nie zaopiekujemy się nimi, pacjent może się wycofać z procesu leczenia, a nawet wpaść w depresję. Dlatego praca z psychiką to nie „dodatek”, ale fundament skutecznej rehabilitacji.
Z jakimi emocjami najczęściej mierzą się osoby po urazie i ich rodziny? Czy jest jakiś etap, który najczęściej „blokuje” ich postęp?
Bardzo często na początku pojawia się szok i niedowierzanie, potem frustracja i pytania „dlaczego ja?”. Najtrudniejszy moment to często nie fizyczny ból, ale chwila, gdy pacjent zaczyna zdawać sobie sprawę, że jego życie się zmieniło – na stałe lub na długo. Blokuje ich wtedy strach przed przyszłością i wstyd przed byciem zależnym. U rodzin dominują zmęczenie i poczucie winy. Dlatego uczę ich, że emocje to sygnały – nie przeszkody.
Czy Twoim zdaniem można „nauczyć się” siły psychicznej – tak samo jak ćwiczy się mięśnie? Jak wygląda taki trening mentalny w praktyce?
Absolutnie tak – siła psychiczna to nie cecha wrodzona, to umiejętność, którą można rozwijać. W praktyce trening mentalny polega na budowaniu wewnętrznych zasobów: poczucia wpływu, wytrwałości, akceptacji tego, co niezależne. Pracujemy nad myślami, które pojawiają się w kryzysie, uczymy się regulować emocje, budować nawyki. Jak z mięśniami – potrzeba powtarzalności, czasu i wsparcia. Ale efekty bywają naprawdę przełomowe.
Współpracujesz z Fundacją Moc Pomocy. Co jest dla Ciebie najważniejsze w tej relacji z podopiecznymi Fundacji? Co Cię w tej pracy porusza?
Dla mnie kluczowa jest relacja oparta na zaufaniu i realnym wsparciu. W Fundacji spotykam ludzi w najtrudniejszych chwilach ich życia – i razem z zespołem pomagamy im się nie tylko podnieść, ale też zacząć iść dalej. Porusza mnie, gdy ktoś mówi: „pierwszy raz ktoś mnie naprawdę wysłuchał i nie patrzył na mnie jak na problem, tylko jak na człowieka”. Taki moment to największa nagroda.
Jakie techniki mentalne czy narzędzia psychologiczne polecasz osobom, które czują się przytłoczone swoją sytuacją zdrowotną?
Zaczynamy od rzeczy najprostszych – oddechu, uważności, od kilku małych (ale istotnych) kroków. Czasem pytam: „co możesz zrobić dziś, żeby jutro było o 1% lepsze?”. Uczę też wizualizacji – nie nierealnych marzeń, ale konkretnych wyobrażeń małych sukcesów: przejścia kilku kroków, porannego wstawania, rozmowy z bliskimi. Takie techniki dają poczucie sprawczości i pomagają odzyskać kontrolę.
W pracy z rodziną osoby po wypadku – jakie potrzeby najczęściej są pomijane? Jak bliscy mogą zadbać o siebie, nie zaniedbując osoby, którą się opiekują?
Rodziny często zapominają, że ich siła i równowaga są równie ważne, co postęp bliskiej osoby. Najczęściej pomijane są: odpoczynek, własne emocje i relacje społeczne. Mówię im wprost – „nie możecie dawać, jeśli sami jesteście wypaleni”. Dlatego zachęcam do korzystania z pomocy psychologa, grup wsparcia, chwili tylko dla siebie. To nie egoizm – to warunek zdrowej opieki.
Co sądzisz o rosnącej roli nowych technologii (np. VR, aplikacji wspierających trening mentalny) w Twojej pracy? Czy one realnie wspierają?
Technologia, jeśli dobrze dobrana, może być ogromnym wsparciem. Aplikacje do medytacji, VR do redukcji stresu, ćwiczenia kognitywne – to wszystko daje pacjentom narzędzia, które mają zawsze przy sobie. Oczywiście, żadna aplikacja nie zastąpi relacji z drugim człowiekiem, ale może być jej świetnym uzupełnieniem. Ważne, by to nie były gadżety, tylko realne wsparcie w trudnym czasie.
Twoje podejście zakłada ciągłe uczenie się i konfrontowanie przekonań. Co ostatnio zmieniło Twój sposób pracy albo pomogło Ci spojrzeć inaczej na pacjenta?
Ostatnio bardzo poruszyła mnie praca z młodym pacjentem po amputacji, który powiedział: „ja nie chcę odzyskać tego, co było – chcę zbudować coś nowego”. To mi przypomniało, że nie zawsze celem jest powrót do „starego życia”. Czasem trzeba pomóc stworzyć nowe – z nowymi celami, wartościami, tożsamością. I że nie ma jednej właściwej ścieżki zdrowienia – każda jest inna.
Gdybyś mógł zostawić jedną myśl osobie, która właśnie zaczyna swoją drogę rehabilitacji i czuje, że nie da rady – co byś jej powiedział?
Nie musisz widzieć całej drogi – wystarczy, że zrobisz pierwszy krok. Poczucie, że „nie dam rady”, nie oznacza, że naprawdę nie dasz rady – oznacza tylko, że jesteś zmęczony, przestraszony, może samotny. I to jest w porządku. Najważniejsze to nie być z tym samemu. Pomoc istnieje. Ludzie, którzy wierzą w Ciebie – też. A ja jestem jednym z nich.
Dziękujemy za rozmowę, MOC wsparcia i cenne wskazówki prosto od trenera mentalnego!