Skip links

Roksana Porowska

W dniu 14.01.2004 roku wracałam ze szkoły do domu, miałam wtedy 7 lat, tuż przed wejściem do budynku potknęłam się i w tym momencie spadła mi na głowę tafla lodu z dachu budynku, z 2 piętra. Straciłam przytomność, na chwilę ocknęłam się w karetce, po czym zapadłam w śpiączkę na 3 tygodnie, tyle wiem z opowieści mamy. Od momentu jak się obudziłam bardzo mnie bolała głowa. 4 miesiące spędziłam w szpitalu. Przez około rok uczyłam się chodzić, funkcjonować jako osoba niepełnosprawna, ponieważ przez wypadek mam niewładną całą lewą stronę, rękę mam podkuloną łącznie z palcami, oraz lewą nogę jak chodzę to ciągnę. 1/3 czaszki nie mam uzupełnionej, jest tylko naciągnięta skóra, mózg nie ma ochrony, więc najmniejszy upadek jest dla mnie zagrożeniem życia. Na dzień dzisiejszy mam również problemy z prawym biodrem, ponieważ je nadwyrężam. Nie mogę chodzić ani siedzieć, ponieważ mnie boli. Nie jestem w stanie klęknąć. Do tego dochodzi codzienny ból głowy, rano jak wstaję oraz jak się kładę ona cały czas mnie boli, w nocy mnie wykręca całe ciało. Przez 10 lat miałam nauczanie indywidualne. Ukończyła gimnazjum oraz szkołę specjalną. Chciałabym jeszcze się uczyć, chciałabym pracować jako wolontariuszka, pomagać osobom niepełnosprawnym, chociaż sama nią jestem, może właśnie dzięki temu wiem jaki to jest ból i cierpienie na co dzień, mimo kochającej rodziny. We wszystkim pomaga mi mama i siostry, oraz narzeczony, które jest również niepełnosprawny, staramy się wzajemnie uzupełniać. Niestety nie potrafię dużo rzeczy np.: uczesać się, zapiąć kurtki, zawiązać butów, ukroić chleba itd. ponieważ mam niewładną rękę, bardzo wstydzę się prosić o pomoc. Choć mimo mojej niepełnosprawności chodzę uśmiechnięta po ulicy, staram się, aby ludzie nie widzieli mojego bólu i cierpienia. Moim marzeniem jest mieć operację rekonstrukcji czaszki oraz na bieżącą rehabilitację, ponieważ z każdym rokiem jestem mniej sprawna. Niestety nie stać mnie na to. Jak byłam młodsza bałam się jeździć do sanatorium, do ośrodków rehabilitacyjnych i do tego krępowałam się mojej niepełnosprawności i tego, że mama musi mi we wszystkim pomagać. Dzisiaj mając 24 lata inaczej do tego podchodzę, marzę o tym, żebym nie cierpiała z bólu na co dzień oraz żebym miała jeszcze możliwość założenia rodziny. Mam również problemy z widzeniem.

 

Wpłać dowolną kwotę na rachunek Fundacji Moc Pomocy 
ul. Litewska 2/68
51-354 Wrocław

16 1020 5226 0000 6602 0635 0765 

z dopiskiem Roksana Porowska

Poznaj pozostałych podopiecznych
Na pierwszym zdjęciu około 40 letni mężczyzna siedzi na szpitalnym łóżku. Nie ma lewej ręki. W jego oczach widać zamyślenie. Na drugim zdjęciu ten sam mężczyzna siedzi na zewnątrz, ubrany w odblaskową, roboczą kurtkę i czapkę delikatnie się uśmiecha patrząc gdzieś w dal.

Marcin Kaczmarek

Mam na imię Marcin. Mieszkam w Zelewie, to mała wieś na Kaszubach. Moja najbliższa Rodzina to Siostra, na którą zawsze mogę liczyć. Nasi Rodzice zmarli, a ja dostałem w spadku gospodarstwo rolne po Wujku. Z wykształcenia jestem murarzem.
Podczas sianokosów miałem nieszczęśliwy wypadek, który całkowicie zmienił moje życie. Jedna z maszyn dosłownie wciągnęła mi rękę. Trafiłem do szpitala. Mimo próby podjętej podczas operacji nie udało się jej uratować.

Dowiedz się więcej »
Na pierwszym zdjęciu widzimy mężczyznę leżącego w szpitalnym łóżku, podłączonego do aparatury monitorującej czynności życiowe. Na drugim ten sam mężczyzna uśmiecha się i trzyma na rękach małą dziewczynkę.

Marek Słomiński

Marek za miesiąc będzie obchodził sześćdziesiąte czwarte urodziny. Przez wiele lat pracował jako palacz, a potem jako brukarz. W 2020 roku przeżył ogromną tragedię, śmierć żony. Od 2021 roku jest na rencie. Bardzo żywiołowy, empatyczny i kochany.
2 sierpnia 2025 roku bawiliśmy się na weselu w gronie rodzinnym. Niestety o 8 rano zabrano go do szpitala z powodu nagłego zatrzymania krążenia. Spędził kilka dni na oddziale wewnętrznym, ale jego stan się pogorszył, podłączyli respirator i przenieśli Marka na oddział intensywnej terapii.

Dowiedz się więcej »
Na pierwszym zdjęciu Mężczyzna jest podpięty do aparatury wspomagającej. Ma otwarte oczy. Na drugim zdjęciu mężczyzna siedzi i się uśmiecha.

Marcin Kuflowski

Marcin jest pozytywnym, spokojnym człowiekiem. To ogromny pasjonat sportu. Globalnie jest fanem piłki nożnej, a konkretniej klubu z Manchesteru. Natomiast lokalnie całym sercem za koszykarzami z wałbrzyskiego Górnika. W wolnym czasie chętnie spędza czas na świeżym powietrzu, szuka przeróżnych możliwości nowych aktywności. Uwielbia spacerować, to jego sposób na ładowanie energii.W drugiej połowie czerwca był na urlopie. Miło spędzał czas. Nic nie zwiastowało tego co się wydarzy. 21.06.2025 r. Wystarczyła krótka chwila nieuwagi, utracona równowaga…

Dowiedz się więcej »
Ta strona korzysta z ciasteczek. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że akceptujesz ich użycie.