Skip links

Krzysztof Trojanowski

Nazywam się Krzysztof Trojanowski, mam 35 lat, mieszkam w Międzyzdrojach. Jestem tatą trzech fantastycznych córek: 15-letniej Oli, 6-letniej Zosi i 3-letniej Tosi. Wiodłem normalne, spokojne życie. Pracowałem jako elektryk, często wyjeżdżałem do pracy za granicę – taki znak czasów. „Tułałem się za chlebem” po wielu krajach Europy, chciałem szybko spłacić kredyt za kawalerkę i zapewnić godne życie rodzinie. Dzieci tęskniły, ja też. Nie umiałem dłużej żyć w rozłące. Postanowiłem wrócić do kraju, przecież rodzina jest najważniejsza. Myślałem wtedy, że w Szczecinie jako elektryk też mogę zarobić niezłe pieniądze. W maju 2019 roku moje życie przewróciło się do góry nogami, czy z mojej winy? Czy zawiniło ludzkie zlekceważenie, zbagatelizowanie mojego przypadku, może taki mój los? Nie chcę nikogo obwiniać, ale chcę wrócić do mojej normalności, być ojcem, partnerem, głową rodziny.

Pół roku temu, doznałem w pracy w Szczecinie niewielkiego urazu nogi. Lekko ją obtarłem na wysokości lewej piszczeli – takich obtarć jako elektryk, doznawałem często. W nocy noga zaczęła puchnąć, więc rano udałem się do szpitala na Unii Lubelskiej w Szczecinie. Przyjęto mnie i stwierdzono, że noga jest stłuczona. Nie dostałem żadnych leków i odesłano mnie do domu. Codziennie zadaję sobie pytanie – dlaczego odprawiono mnie z kwitkiem? Przecież lekarze powinni brać pod uwagę nawet ten najczarniejszy scenariusz. Następnego dnia rano moja noga spuchła jeszcze bardziej, a ból był nie do zniesienia. Dostałem gorączki, majaczyłem, a dłonie, stopy, czoło i uszy zaczęły sinieć. Moja partnerka jak tylko mnie zobaczyła, wystraszyła się i zadzwoniła po pogotowie. Ratownicy medyczni przerażeni moim widokiem natychmiast wynieśli mnie to karetki i podłączyli mi kroplówki. Na sygnale zabrano mnie do szpitala na Arkońskiej w Szczecinie. Tam stwierdzono, że mój organizm został zainfekowany SEPSĄ. Jeszcze tego samego dnia noga była w takim stanie, że trzeba było ją rozciąć, od kostki do kolana. Obawiano się, że obrzęk rozerwie mi nogę.  Przez dwa tygodnie byłem w śpiączce farmakologicznej, a lekarze walczyli o moje życie. SEPSA zaatakowała także drugą nogę. Lekarze nie dawali wielu szans na to, że przeżyję. Po dwóch tygodniach wysłano mnie nieprzytomnego samolotem medycznym do Gdyni. Tam leczono mnie w komorze hiperbarycznej. Najbliższym powiedziano, że jeśli to nie pomoże to nie będzie dla mnie ratunku. W szpitalu w Gdyni stwierdzono, że jestem w bardzo ciężkim stanie, ale już spotkano się z takim przypadkami i jest dla mnie szansa.

Po leczeniu w Gdyni, w połowie czerwca poleciałem samolotem medycznym do szczecińskiego szpitala. Tam stwierdzono, że należy mnie wysłać do Gryfic na oddział chirurgii plastycznej, gdzie przeszedłem 14 przeszczepów skóry, które niestety nie przyjęły się. Stan mojej lewej nogi był bardzo ciężki. Miałem deformację w obrębie podudzia spowodowaną wcześniejszą martwicą mięśni prostowników, nieruchomość stawu skokowego, obnażoną kość piszczelową i czynny proces zapalny tkanek podudzia. W prawej nodze nie miałem paznokci i opuszków palców. Kości były zarośniete tylko skórą, co bardzo utrudniało chodzenie. Niestety stan lewej nogi był tak ciężki, że 9 sierpnia 2019 została amputowana w połowie uda.

Obecnie chodzę na rehabilitacje i na nowo uczę się żyć. Wspierają mnie i pomagają mi moi rodzice. Bardzo Was proszę o pomoc w uzbieraniu potrzebnej mi kwoty na nową protezę nogi. Marzy mi się „noga” profilowana z włókna węglowego z silikonowym kielichem z mechanicznym kolanem. Wiem, jest droga, jej koszt to kilkadziesiąt tysięcy złotych. Potrzebna będzie kosztowna rehabilitacja i sprzęt do rehabilitacji, to dodatkowe kilkanaście tysięcy złotych. Chciałbym znowu móc biegać i bawić się z dziećmi, chodzić po nie do przedszkola. Taka proteza pomogłaby mi normalnie funkcjonować. Młodsza córka spytała mnie czy ta noga mi odrośnie? Powiedziałem, że tak, kiedyś na pewno. Pomóżcie spełnić moje i jej marzenie.

 

Wpłać dowolną kwotę na rachunek Fundacji Moc Pomocy 
ul. Litewska 2/68
51-354 Wrocław

16 1020 5226 0000 6602 0635 0765 

z dopiskiem Krzysztof Trojanowski

Poznaj pozostałych podopiecznych
Na pierwszym zdjęciu widzimy mężczyznę leżącego w szpitalnym łóżku, podłączonego do aparatury monitorującej czynności życiowe. Na drugim ten sam mężczyzna uśmiecha się i trzyma na rękach małą dziewczynkę.

Marek Słomiński

Marek za miesiąc będzie obchodził sześćdziesiąte czwarte urodziny. Przez wiele lat pracował jako palacz, a potem jako brukarz. W 2020 roku przeżył ogromną tragedię, śmierć żony. Od 2021 roku jest na rencie. Bardzo żywiołowy, empatyczny i kochany.
2 sierpnia 2025 roku bawiliśmy się na weselu w gronie rodzinnym. Niestety o 8 rano zabrano go do szpitala z powodu nagłego zatrzymania krążenia. Spędził kilka dni na oddziale wewnętrznym, ale jego stan się pogorszył, podłączyli respirator i przenieśli Marka na oddział intensywnej terapii.

Dowiedz się więcej »
Na pierwszym zdjęciu Mężczyzna jest podpięty do aparatury wspomagającej. Ma otwarte oczy. Na drugim zdjęciu mężczyzna siedzi i się uśmiecha.

Marcin Kuflowski

Marcin jest pozytywnym, spokojnym człowiekiem. To ogromny pasjonat sportu. Globalnie jest fanem piłki nożnej, a konkretniej klubu z Manchesteru. Natomiast lokalnie całym sercem za koszykarzami z wałbrzyskiego Górnika. W wolnym czasie chętnie spędza czas na świeżym powietrzu, szuka przeróżnych możliwości nowych aktywności. Uwielbia spacerować, to jego sposób na ładowanie energii.W drugiej połowie czerwca był na urlopie. Miło spędzał czas. Nic nie zwiastowało tego co się wydarzy. 21.06.2025 r. Wystarczyła krótka chwila nieuwagi, utracona równowaga…

Dowiedz się więcej »
Na zdjęciu kobieta po operacji, z opatrunkiem na głowie. Na drugim zdjęciu Uśmiechnięty Mąż i Żona.

Aleksandra Utyro

Przez wiele lat wraz z mężem ciężko pracowaliśmy, aby stworzyć bezpieczny i spokojny dom dla Naszej Rodziny. Od kilku lat jestem związana z handlem, gdzie niedawno awansowałam na koordynatora zmiany. Zawsze starałam się łączyć obowiązki zawodowe z troską o bliskich. Tworzymy trzyosobową rodzinę – ja, mój mąż i nasz pięcioletni synek Bruno. Rodzina jest moją największą pasją i siłą. Najchętniej spędzam czas właśnie z najbliższymi – gotując, próbując nowych potraw i celebrując codzienne posiłki. Te zwyczajne, domowe momenty są dla mnie najcenniejsze.
Latem 2025 roku moje życie nagle się zmieniło. Pojawiły się silne bóle głowy.

Dowiedz się więcej »
Ta strona korzysta z ciasteczek. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że akceptujesz ich użycie.