Skip links

Jacek Gluza

Mężczyzna siedzący na ławce z nogą w obsadzie.

Straciłem nogę w wyniku powikłań stopy cukrzycowej. Nikt, łącznie z lekarzem prowadzącym, nie przypuszczał, że choroba tak szybko będzie postępować. Wykonane były dwa podejścia do amputacji. Pierwsza próba nie powiodła się, ponieważ doszło u mnie do zatrzymania akcji serca. Do drugiej operacji lekarze podeszli z większą ostrożnością pozostawiając mnie bez uśpienia, podając leki znieczulające (sedacja). Jedyne co pamiętam z tamtego dnia, to rozmowę z personelem medycznym podczas operacji na temat rowerów… Tak, dwa koła to moja największa pasja, która nie opuszcza mnie nawet w takiej chwili. Nie liczy się dla mnie miejsce – najważniejsze, żebym miał przy sobie rower. Dzięki mojej wspaniałej przyjaciółce nawet po amputacji mogłem kontynuować swoje podróże przy użyciu pedałów na magnez – jeden pod butem a drugi na pedale. Jadąc rowerem zapominam o całym świecie, o wszystkich problemach i ograniczeniach – to cudowne poczuć taką wolność.

Prywatnie jestem tatą 2 synów: 14-letniego Oliwiera i 25 -letniego Mateusza. Mam też 3 zaufanych przyjaciół, na których zawsze mogę liczyć: Anię, Małgorzatę i Piotra. Potrafią zadzwonić o każdej porze dnia i nocy, aby zapytać czy czegoś nie potrzebuję – takich ludzi ze świecą szukać. Bez ich wsparcia nie wiem czy byłbym w tym samym miejscu, gdzie teraz jestem. Na pierwszą protezę udało się zebrać fundusze dzięki przyjaciołom i słuchaczom radia, gdzie amatorsko towarzyszyłem przy lokalnych audycjach. Aktualnie jestem w trakcie poprawy leja, który stał się zbyt ciasny na kikut i utrudnia mi swobodne funkcjonowanie. Amputacja kończyny nie odebrała Mi mojej osobowości i poczucia humoru. Zawsze gdy ktoś mnie pyta, dlaczego uśmiech nie schodzi mi z twarzy, odpowiadam, że nie wstaje lewą nogą (którą miałem amputowaną). Mam dystans do siebie i swojej sytuacji – ograniczenia fizyczne nie muszą oznaczać stawiania murów w głowie. Mam dobre życie i doceniam je każdego dnia. Aktualnie zbieram na lepszą protezę – bardziej profesjonalną, która pozwoli mi dalej realizować swoją miłość do roweru. Chciałbym również zlikwidować bariery architektoniczne, które ograniczają moją samodzielność w codziennym życiu. Jeśli znajdziesz chwilę i dołożysz swoją „cegiełkę” do moich marzeń, to będę Ci bardzo wdzięczny za ten gest.

Wpłać dowolną kwotę na rachunek Fundacji Moc Pomocy 
ul. Litewska 2/68
51-354 Wrocław

16 1020 5226 0000 6602 0635 0765 

z dopiskiem Jacek Gluza

Poznaj pozostałych podopiecznych
Na pierwszym zdjęciu około 40 letni mężczyzna siedzi na szpitalnym łóżku. Nie ma lewej ręki. W jego oczach widać zamyślenie. Na drugim zdjęciu ten sam mężczyzna siedzi na zewnątrz, ubrany w odblaskową, roboczą kurtkę i czapkę delikatnie się uśmiecha patrząc gdzieś w dal.

Marcin Kaczmarek

Mam na imię Marcin. Mieszkam w Zelewie, to mała wieś na Kaszubach. Moja najbliższa Rodzina to Siostra, na którą zawsze mogę liczyć. Nasi Rodzice zmarli, a ja dostałem w spadku gospodarstwo rolne po Wujku. Z wykształcenia jestem murarzem.
Podczas sianokosów miałem nieszczęśliwy wypadek, który całkowicie zmienił moje życie. Jedna z maszyn dosłownie wciągnęła mi rękę. Trafiłem do szpitala. Mimo próby podjętej podczas operacji nie udało się jej uratować.

Dowiedz się więcej »
Na pierwszym zdjęciu widzimy mężczyznę leżącego w szpitalnym łóżku, podłączonego do aparatury monitorującej czynności życiowe. Na drugim ten sam mężczyzna uśmiecha się i trzyma na rękach małą dziewczynkę.

Marek Słomiński

Marek za miesiąc będzie obchodził sześćdziesiąte czwarte urodziny. Przez wiele lat pracował jako palacz, a potem jako brukarz. W 2020 roku przeżył ogromną tragedię, śmierć żony. Od 2021 roku jest na rencie. Bardzo żywiołowy, empatyczny i kochany.
2 sierpnia 2025 roku bawiliśmy się na weselu w gronie rodzinnym. Niestety o 8 rano zabrano go do szpitala z powodu nagłego zatrzymania krążenia. Spędził kilka dni na oddziale wewnętrznym, ale jego stan się pogorszył, podłączyli respirator i przenieśli Marka na oddział intensywnej terapii.

Dowiedz się więcej »
Na pierwszym zdjęciu Mężczyzna jest podpięty do aparatury wspomagającej. Ma otwarte oczy. Na drugim zdjęciu mężczyzna siedzi i się uśmiecha.

Marcin Kuflowski

Marcin jest pozytywnym, spokojnym człowiekiem. To ogromny pasjonat sportu. Globalnie jest fanem piłki nożnej, a konkretniej klubu z Manchesteru. Natomiast lokalnie całym sercem za koszykarzami z wałbrzyskiego Górnika. W wolnym czasie chętnie spędza czas na świeżym powietrzu, szuka przeróżnych możliwości nowych aktywności. Uwielbia spacerować, to jego sposób na ładowanie energii.W drugiej połowie czerwca był na urlopie. Miło spędzał czas. Nic nie zwiastowało tego co się wydarzy. 21.06.2025 r. Wystarczyła krótka chwila nieuwagi, utracona równowaga…

Dowiedz się więcej »
Ta strona korzysta z ciasteczek. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że akceptujesz ich użycie.