Skip links

Bartłomiej Bertolin

Dzień 15 czerwca 2020 roku zmienił moje życie. Tak jak zwykle wyszedłem do pracy, nastawiony na rzetelne wykonywanie swoich obowiązków i powrót do domu, do ukochanej żony, do swojej sportowej pasji, prywatnych planów budowy domu i założenia rodziny. Jestem pracownikiem kopalni Brzeszcze, górnikiem, zawsze pracowałem w oddziale wydobywczym w najcięższych warunkach. Pomimo, iż moja praca należy do bardzo ciężkich i ryzykownych, nigdy nie sądziłem, że spotka mnie coś takiego… Moją nogę niespodziewanie przygniótł olbrzymi głaz. Cieszę się, że udało mi się lekko odskoczyć, bo finał mojej historii byłby znacznie bardziej tragiczny. Jestem wdzięczny losowi, że udało mi się przeżyć… Ale już nigdy tam nie wrócę!

Przez chwilę wierzyłem też, że wszystko wróci do normy – moi współpracownicy starali się z całych sił mi pomóc już na miejscu wypadku, a zespół lekarzy pomimo złych rokowań podjął walkę o moje zdrowie! Poskładano moją oderwaną, zmiażdżoną i pociętą stopę w jeden kawałek, poskładano moje podudzie z otwartymi złamaniami. Niestety niedługo potem pojawił się ból, jeszcze większy niż dotychczas. Nie mogłem spać, nie mogłem jeść, nie pomagały żadne formy znieczulenia ani najsilniejsze środki przeciwbólowe. Nie pomagały kolejne operacje. Krzyczałem, wyłem z bólu, a dyżurne pielęgniarki płakały razem ze mną… Ból był nie do zniesienia. W konsekwencji w dniu 23 czerwca, na który wcześniej zaplanowano przeszczep skóry i tkanek miękkich w celu ratowania mojej nogi i sprawności fizycznej, musiałem podpisać zgodę na odjęcie zainfekowanej, obumierającej już stopy i części podudzia… W tym samym czasie moje życie runęło, ale też zostało uratowane.

Nie chcę pamiętać bólu, nie chcę pamiętać płaczu, nie chcę pamiętać strachu. Nie chcę pamiętać tej potwornej samotności, na którą skazała mnie pandemia koronawirusa. Chciałbym wrócić do zdrowia. Do sprawności fizycznej. Chciałbym wrócić do swoich bliskich, chciałbym wrócić w góry, znowu biegać, pojeździć na rowerze szosowym. Chciałbym przełamać swoje kolejne limity, pobić nowe rekordy. Chciałbym wrócić do aktywności zawodowej. A co najważniejsze, chciałbym wrócić do mojej żony, udowodnić jej, że stać mnie na wszystko! Że wszystko będzie dobrze! W sierpniu mieliśmy rozpocząć budowę naszego wymarzonego domu. Wiele lat intensywnie pracowaliśmy i gromadziliśmy oszczędności na ten cel. Obecne realia zmusiły nas do rezygnacji z kredytu hipotecznego, obawiamy się niepewnej przyszłości i naszego przyszłego statusu finansowego. Martwimy się, że nie będziemy w stanie opłacać kredytowych rat, bo wszystkie nasze środki pochłonie moje leczenie… Obawiamy się, że nasz wymarzony dom nigdy nie powstanie, że nie będzie wypełniony śmiechem naszych już od dawna planowanych dzieci. Obawiamy się, iż koszty leczenia, rehabilitacji, protezowania i opieki psychologicznej przerosną nasze możliwości zarobkowe.

Kocham góry. Kocham sport. Przed wypadkiem dużo wędrowałem po górach. Zawsze towarzyszyła mi żona lub znajomi. W górach odnajduję spokój, ciszę i kontakt z dziką naturą. Z wypraw górskich wracam zupełnie odstresowany, nabieram nowej energii do życia codziennego. Chciałbym mieć szansę zrealizować swoje marzenie – zdobyć koronę Tatr! Do tej pory zdobyłem już 10 szczytów, na mojej liście wciąż pozostają 4 z nich. Od kilku lat bardzo intensywnie biegam, a w biegach górskich przed wypadkiem zacząłem osiągać już znakomite wyniki. Regularnie publikowałem je w aplikacji dla biegaczy o nazwie Strava, gdzie poznałem wielu wspaniałych ludzi, którzy zachęcali mnie do udziału w biegach organizowanych. W tym roku wszystkie zostały odwołane i nie zdążyłem pobiec w żadnym z nich. Teraz marzę, by powrocie do zdrowia, po dobraniu i zakupie odpowiedniej protezy sportowej wrócić w góry, stanąć na starcie i pobiec swój pierwszy bieg zorganizowany, niestety już parasportowy. Niedawno wkręciłem się także w kolarstwo szosowe. Mam za sobą kilka pięknych wypraw rowerowych, jak się pewno domyślacie również górskich. Za cel, poza poprawą formy, wybrałem sobie przejechanie bardzo trudnej 200 kilometrowej trasy dookoła Tatr. Pomimo wypadku i utraty podudzia nadal mam w planie rozwijać się w tych pięknych sportach. Myśl, że dzięki ludziom dobrej woli, zaawansowanej technologii protetycznej i swojej ciężkiej pracy będę jeszcze mógł osiągnąć swoje życiowe cele, pozwala mi z cichą nadzieją spoglądać w przyszłość…

Moim marzeniem jest powrót do zdrowia i do sportu, który kocham całym sercem. Wiem, że nie będzie łatwo. By wrócić do sprawności fizycznej, do aktywności zawodowej i sportowej, obiecuję dać 100% siebie. Zapewniam Was też, że pewnego dnia sam będę motywacją dla innych walczących o swoje życie osób. A data 23 czerwca w mojej pamięci zatrze ślady strachu przed amputacją, przed utratą dużej części samego siebie. Powstaną nowe wspomnienia związane z Dniem Ojca i wspaniałe emocje wypełnione śmiechem mojego przyszłego potomstwa.

Chcę swoją życiową tragedię, potraktować jak szansę na nowe życie. Aby było to możliwe, potrzebuję Waszego wsparcia!

 

Wpłać dowolną kwotę na rachunek Fundacji Moc Pomocy 
ul. Litewska 2/68
51-354 Wrocław

16 1020 5226 0000 6602 0635 0765 

z dopiskiem Bartłomiej Bertolin

Poznaj pozostałych podopiecznych
Na pierwszym zdjęciu widzimy mężczyznę leżącego w szpitalnym łóżku, podłączonego do aparatury monitorującej czynności życiowe. Na drugim ten sam mężczyzna uśmiecha się i trzyma na rękach małą dziewczynkę.

Marek Słomiński

Marek za miesiąc będzie obchodził sześćdziesiąte czwarte urodziny. Przez wiele lat pracował jako palacz, a potem jako brukarz. W 2020 roku przeżył ogromną tragedię, śmierć żony. Od 2021 roku jest na rencie. Bardzo żywiołowy, empatyczny i kochany.
2 sierpnia 2025 roku bawiliśmy się na weselu w gronie rodzinnym. Niestety o 8 rano zabrano go do szpitala z powodu nagłego zatrzymania krążenia. Spędził kilka dni na oddziale wewnętrznym, ale jego stan się pogorszył, podłączyli respirator i przenieśli Marka na oddział intensywnej terapii.

Dowiedz się więcej »
Na pierwszym zdjęciu Mężczyzna jest podpięty do aparatury wspomagającej. Ma otwarte oczy. Na drugim zdjęciu mężczyzna siedzi i się uśmiecha.

Marcin Kuflowski

Marcin jest pozytywnym, spokojnym człowiekiem. To ogromny pasjonat sportu. Globalnie jest fanem piłki nożnej, a konkretniej klubu z Manchesteru. Natomiast lokalnie całym sercem za koszykarzami z wałbrzyskiego Górnika. W wolnym czasie chętnie spędza czas na świeżym powietrzu, szuka przeróżnych możliwości nowych aktywności. Uwielbia spacerować, to jego sposób na ładowanie energii.W drugiej połowie czerwca był na urlopie. Miło spędzał czas. Nic nie zwiastowało tego co się wydarzy. 21.06.2025 r. Wystarczyła krótka chwila nieuwagi, utracona równowaga…

Dowiedz się więcej »
Na zdjęciu kobieta po operacji, z opatrunkiem na głowie. Na drugim zdjęciu Uśmiechnięty Mąż i Żona.

Aleksandra Utyro

Przez wiele lat wraz z mężem ciężko pracowaliśmy, aby stworzyć bezpieczny i spokojny dom dla Naszej Rodziny. Od kilku lat jestem związana z handlem, gdzie niedawno awansowałam na koordynatora zmiany. Zawsze starałam się łączyć obowiązki zawodowe z troską o bliskich. Tworzymy trzyosobową rodzinę – ja, mój mąż i nasz pięcioletni synek Bruno. Rodzina jest moją największą pasją i siłą. Najchętniej spędzam czas właśnie z najbliższymi – gotując, próbując nowych potraw i celebrując codzienne posiłki. Te zwyczajne, domowe momenty są dla mnie najcenniejsze.
Latem 2025 roku moje życie nagle się zmieniło. Pojawiły się silne bóle głowy.

Dowiedz się więcej »
Ta strona korzysta z ciasteczek. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że akceptujesz ich użycie.